Hej! Wygląda na to, że przez
jakiś czas tylko w piątki będę miała chwilę, by pisać posty i czytać wasze blogi,
przykro mi (zakłopotany uśmiech). Wypróbowałam na sobie
pewne ćwiczenie, mające pomóc stwierdzić, kim chciałabym być za parę lat. Nie
chodzi o zawód, lecz o to, jakim chcę być człowiekiem. Szczerze mówiąc bardzo
mi to ułatwiło wyznaczenie kursu na "sukces" i każdemu radzę
spróbować. ;) W zeszłą sobotę
wybrałam się razem z bratem i jego kolegą na grill. ^^ Na początku bałam się,
że będziemy się trochę nudzić, gdyż nie mieliśmy pomysłu na żadną rozrywkę. Na
wszelki wypadek wzięliśmy tylko piłkę do nogi. Wyszło na to, że bawiłam się
świetnie na zmianę śmiejąc się z moich dwóch kompanów i rozmawiając. Potem
pograliśmy w piłkę, a nasz znajomy zdziwił się, że tak dobrze gram (nie było
jakoś rewelacyjnie, ale...;)). Potem na starym radyjku (oldskul!), na nieznanej
stacji, słuchaliśmy komentatora omawiającego mecz. Zamiast skupić się na
poczynaniach biało - czerwonych zaczął opowiadać o Napoleonie. :P Wygląda na
to, że tamten dzień minął naprawdę świetnie i muszę przyznać, że jestem mile
zaskoczona. ;) Przed końcem meczu (powrót też był mega zabawny) wróciłam do
domu gdzie akurat trafiłam na chwilę, w której Czesi strzelili nam bramkę. Na
zewnątrz, (mam niedaleko strefę kibica) rozległo się donośne (tylko cytuję):
Kuuuuurwa!
Ostatnio słucham sobie
pozytywnej piosenki. ;) Mówi o takich prostych wartościach jak zwykły (albo nie
zwykły;)) uśmiech i o tym, że nie warto teraz płakać tylko dać z siebie
wszystko.
W pewnym poście napisałam o nutce,
która była moim "impulsem". Jedna osoba stwierdziła, że z gatunku
pop, co było dość logiczne, gdyż napisałam, że wcześniej ten gatunek u mnie
dominował. No, więc... Tym gatunkiem, (sprawdziłam) był.... hip hop! Sama
jestem zaskoczona. ;) Piosenka nosi tytuł "Konfrontacje" zespołu Pięć
Dwa Dębiec.
Już dawno, pewna osoba
powiedziała, że nie przepada za nienaruszalnym podziałem gatunkowym i w sumie
ma rację. Czy to, że ktoś słucha rapu musi automatycznie blokować mu wszystkie utwory z innego gatunku? Nie dajcie się tak zaszufladkować. ;)
Niżej zamieszczam wam dwie
piosenki. Jedna to mój „impuls”, a druga towarzyszyła mi przy krótkim spacerku.
^^
Od paru dni, wciąż zastanawiam się co by tu napisać. :) Wracam do domu, myślę sobie "Okey, poleżę chwilkę i napiszę ten post!".... A więc.... mam jednodniowe spóźnienie. :/ Zacznę od tego, że skończyłam już poprawiać oceny i średnia wyszła jako tako. :P Zauważyłam, że nie przejmuję się już zachowaniem moich dość kłopotliwych kolegów z klasy, a nawet im czasem współczuję. Zaczytałam się w fantasy i trochę zajmie zanim z tego wyjdę. ;) Wbrew opinii Yoko (:D), jestem bardzo zajęta, udoskonalaniem pewnej rzeczy. :) Yyy.... No cóż, u mnie naprawdę nie zdarzyło się nic ciekawego, więc nie mam, się nad czym specjalnie rozpisywać. Nie mam ochoty pisać wam, z ogromną dokładnością, co robiłam przez ostatnie dni, ponieważ skoro nawet mnie to nie ciekawi to, czemu was to by miało obchodzić? Następną notkę dodam za dokładnie tydzień, gdyż piątki baaardzo mi odpowiadają. :) Na pewno będzie o wieeele ciekawsza. :)
Przepraszam, że za
często nie dodaję postów. Prawie codziennie mam pomysł na wpis, nawet układam
go sobie w głowie, ale w chwili, gdy wreszcie zasiądę przy komputerze wszystkie
chęci momentalnie wyparowują. ;P Jako,
iż mam długi weekend postanowiłam koniecznie coś dodać. Ten post będzie podzielony
kategoriami, by łatwiej i dokładniej wszystko opisać.
Kategoria pierwsza: KSIĄŻKI!
Parę tygodni temu przeczytałam
książkęGabriela
Garcii Márqueza „Sto lat samotności”. To dzieło na pewno różniło się od moich
ostatnich upodobań czytelniczych, ale i tak bardzo mi się podobało. Na pierwszy rzut oka najbardziej spodobała mi
się całkowicie czarna, zniszczona i pozbawiona obrazków okładka. Naprawdę!
Prosta, tajemnicza i interesująca. Chętnie bym ją wam tu pokazała, ale książka już
zdana, a w internecie znalazłam tylko nowsze wersje z inną okładką. Nie napiszę jej recenzji, gdyż niestety nie mam
na to ani chwili. Po przeczytaniu
tej książki trafiły do mnie pierwsze trzy części sagi „Dary Anioła”, na które
polowałam od jakiegoś czasu. Od razu zabrałam się do czytania. Średnio na jedną książkę, liczącą około pięćset
stron poświęciłam niecałe dwie doby. Jeszcze dziś muszę przeczytać lekturę „Opium
w rosole” i pożyczyć ją Yoko. (Ograniczone zasoby lektury w bibliotece
szkolnej) ^^
Kategoria druga: ANIME
Moim pierwszym
świadomym anime był ‘Notatnik Śmierci” / „Death Note”, który pokazała mi Yoko.
Spodobało mi się, ale niestety do dziś nie skończyłyśmy go oglądać, przez bak czasu
i sposobności, by się spotkać i dokończyć. Drugim był „Elfen Lied”, a trzecim
(dzięki napomknięciu ankyl:P) „Nana”. Czwartym i na razie ostatnim jest „Bleach”.
Właśnie jestem w trakcie oglądania.
Na pewno nie mam prawa
nazywać się jakimś super fanem, ale faktem jest, iż bardzo lubię anime. Mimo, że ilość obejrzanych przeze mnie anime (przepraszam
za powtórzenia) można policzyć na palcach jednej ręki, nie przejmuję się tym,
bo przecież nie oto w tym chodzi.
Kategoria trzecia: SZKOŁA
Jest tyle do roboty,
że ojojoj. :P Masa popraw, np. z plastyki oddałam tylko jedną pracę na 5 i
nauczycielka nie ma mi, z czego wystawić oceny końcowej, więc teraz męczę się z
pewnym witrażem. Robię go już dwa dni (z przerwami), a trwa to tak długo, nie
dlatego, że robię go tak starannie, ale dlatego, że zajmuję się tym między
czytaniem, oglądaniem „Bleach” i innymi pilnymi zadaniami. :P
Jeszcze raz przepraszam, że tak rzadko dodaję posty,
obiecuję, iż następny pojawi się za mniej niż tydzień. :P Pa!
PS: Niedługo napiszę o piosence, która, parę lat temu,
zmieniła moje spojrzenie na niektóre sprawy. Kto zgadnie, z jakiego jest
gatunku? Jeszcze raz pa!
Wiem, dawno nie pisałam. Postanowiłam zmienić parę rzeczy w
swoim życiu. (...) Założyłam anonimowego bloga, na którym piszę, co myślę, co
mnie trapi. Yoko twierdzi, że mój blog prowadzę jak emo i trochę mnie to smuci.
Udaję, że mnie to nie obchodzi, ale jednak chcę, by to, co piszę przynajmniej
się komuś podobało. Postanowiłam wzmocnić swoją sylwetkę. Szukałam w internecie
jakiegoś harmonogramu ćwiczeń, lecz udało mi się tylko popisać z dziewczyną,
która go posiada, ale bardzo trudno jest mi się z nią skontaktować. Kiedy
ukończę zamierzony cel, powinnam mieć płaski brzuch, być rozciągnięta i
regularnie robić ćwiczenia na kręgosłup. Ambitne, ale wiem, że dam radę.
Postanowiłam, bardziej przykładać się do nauki i z każdą kolejną dobrą oceną
czuję coraz bardziej pewnie. (...) Staram się też wzbogacić moje
słownictwo. Unikam błędów w wymowie, ale przede mną jeszcze długa droga. Mój
gust muzyczny, chyba trochę się już zrównoważył. Głównie słucham rocka, ale nie
takiego jak Yoko. Ona słucha zupełnie innych zespołów, ale i tak myśli, że to
dzięki niej. Wygląda na to, że chyba nigdy nie osiągnę niczego sama. Jeśli
chcesz wiedzieć, jakich chłopców teram mam na oku, to muszę przyznać, że tylko
dwóch. Nie będę ich tu opisywać, w każdym razie, u jednego nie mam szans, bo my
nawet nie rozmawiamy! Drugi… przy nim jestem zablokowana, on nigdy nie
potraktuje mnie inaczej niż tylko malutką siostrzyczkę przyjaciela... Szkoda,
choć myślę, że nawet gdyby któryś byłby mną szczerze zainteresowany to
stchórzyłabym. Moje plany, co do liceum, na pewno nie były nigdy zbyt
sprecyzowane. Teraz przynajmniej wiem, że chcę iść na profil humanistyczny.
Gdybym opanowała ciążące mi tematy języka polskiego i angielskiego (wcześniej
nie zwracałam na te przedmioty zbytniej uwagi), z chęcią poszłabym w
przyszłości na języki. Razem z Yoko planowałam wyjechać do Warszawy i tam się
uczyć. Wszystko wciąż wydaje się takie realne i proste. Na pewno świetnie byśmy
się bawiły i przy okazji wydoroślały. Niestety moja mama nie chce o tym słyszeć…
Boję się, że to chyba przekreśli moje
szansę na planowaną przyszłość, ale jednak mam ochotę razem z Aną i skrytożercą, (jeśli
to możliwe) dojeżdżać do ******* i tam też być szczęśliwą. Szczerze mówiąc
chyba nie wiem, czego chce. Piszę książkę, gdzie jestem główną bohaterką.
Wyjechałam do Warszawy i… radzę sobie. Tylko, co jeśli mi się nie uda?
Wiem, że nie wolno tak myśleć, ale to chyba nigdy nie opuści racjonalnego
człowieka. Strach. Strach przed podjęciem decyzji, których konsekwencje mogą
ciążyć na całym przyszłym życiu.
Często ponuractwo to zresztą tylko poza. Smutek na
obliczu sugeruje kogoś interesującego, podczas gdy radość kojarzy się z brakiem
głębszej refleksji.
Właśnie. Nie jest. Ludzie tak samo, nie każdy jest dobry lub zły, śmiały lub nieśmiały, szczęśliwy lub nieszczęśliwy. Do czego zmierzam? Niektórzy uważają, że ktoś kto prawie zawsze jest wesoły, stara się w ciężkich chwilach poprawić innym nastrój , nie ma prawa, by czasem powiedzieć sobie "STOP! Tak naprawdę nie jestem w pełni szczęśliwa, ale wiem co muszę zrobić by to osiągnąć, parę rzeczy zmienić..."
Ostatnio dużo się nad tym zastanawiam, błąkam się po szkolnych korytarzach, czasem nie mam na nic ochoty. To wszystko po to, by poważnie pomyśleć.
Niedawno usłyszałam od przyjaciółki, że moje posty piszę jak emo. Może i piszę, ale jeśli to pomoże mi w osiągnięciu zamierzonych planów, wyrzuceniu z siebie nurtujących myśli, to chyba warto? Nikt nie jest czarno - biały. Każdy skrywa w sobie tajemnice, niekoniecznie pasującą do własnej oficjalnej postawy społecznej i to jest... normalne. Na pewno za jakiś czas, pewnie już niedługo, na moim niebie zaświeci słońce, a burzowe chmury rozwieją się pozostawiając niebo olśniewająco błękitne, a powietrze rześkie i czyste. Jakiś czas temu, kiedy ze śmiechem wymieniałam, coraz to ciekawsze byłe zainteresowania bliskiej mi osoby, ta odpowiedziała, że wtedy szukała samej siebie. Może to właśnie robię, próbuję rozwikłać tajemnicę którą sama jestem? Hmm... Mystere...
Od jakiegoś czasu (wiem, że to DZIWNE), z każdym kolejnym dniem, jest mi smutno przez świadomość, że kończy się szkoła. :P Nie chodzi o to, że skończyłam już naukę i nie chcę rozstawać się ze znajomymi. Raczej o to, iż z każdą chwilą coś co jest codziennie dla innych niczym, jest dla mnie czymś. :)
Dzięki temu, że trzecie klasy mają swój egzamin, reszcie gimnazjum przypadły trzy dni wolnego. Za tydzień, znów pójdziemy tylko w poniedziałek i piątek, a już niedługo odbędzie się czterodniowa wycieczka. Wychodzi na to, że wakacje coraz bliżej, coraz więcej luzu, a na poprawy nie ma się specjalnie ochoty. :P Z nauką owszem, idzie mi lepiej, ale poprzednie oceny dają o sobie głośno znać. ;)
Zaczęłam też mozolną pracę nad samą sobą. Sporządziłam listę, czego chce. Zastanowiłam się, co mogę zrobić by to osiągnąć i... działam. :) Wiem, że będzie ciężko i bardzo pragnę bym wytrwała. Tak naprawę, mam już dość własnych wad i niedociągnięć.
Czas na zmiany, czas na zmiany na lepsze. :)
:D
PS: Jak wam się podoba nowy wygląd bloga? Jeszcze nie specjalnie się orientuję, więc jest parę błędów. :P Spokojnie, poprawię to. :D